czwartek, 19 lutego 2009

POSTać #12

Ave.

kurwa jak to ten czas leci. swoją drogą ciekawe ile jeszcze słów zawierających POST uda mi się wymyśleć. mnieszja. dawno mnie nie było więc raportuje:

SLIPKNOT W POLSCE!!! 9 czerwca. kurwa szit i to jeszcze na Torwarze, a nie gdzieś na drugim krańcu Polski (czytaj Katowice). Co prawda ostatnia płyta nie należy do najwybitniejszych, ale jako że mam sentyment do tych dziadów bilety już zakupiłem. I morda mi sie cieszy. O!  pozatym ma być u nas jeszcze pare specjałów jak np Soulfly, Sepultura czy Apocalyptica. Ino tego w chuj!

tak więc jak znajome mordy mają chęć się przemaszerowaćna Slip'a to miło i niech dadzą znać.

co jeszcze z ciekawościowych wydarzeń? jutro wyjeżdzam, ale to mało interesujące dla was. 14-15 marca w klubie Palladium w wawce odbędą się Warszawskie Spotkania Komiksowe. wejściówa z tego co wiem za free, więc namawiam. 

pozatym udało mi się skatować pare obrazów kinomatografii. jedne były chujowe, inne chujowsze. za to pare było naprawde świetnych. wszyscy tak na swoich blogach recenzują to i ja coś strzele. tak więc krótko:

Godzilla (1954) - jako że dalej siedze i lubuje się w tematyce postnuklearnej, miło było skumać że ta przerośnięta jaszczura jest wynikiem promieniowania po bombach jakie zrzucił na tamtejsze ziemie B29. Zarazem jaszczura była jakby odwzorowaniem tamtego, no ale mniejsza. ta część opowiada o tym jak to gad niszczy japońców, a oni się ratują. narratorem-bohaterem jest amerykański dziennikarz  i większość filmu jest utrzymana w takim amerykańskim stylu (przynajmniej ja mam takie wrażenie). film w porównaniu do reszty którą widziałem, dawał rade.

Godzilla kontra King Kong (1962) - tu już zaczeła się kupa. film już nie miał takiego smaczku staroamerykańskiego filmu, tylko zwykłego azjata. nasz zielony stał się już pacynką do napierdalania i cały film prowadzi do napierdalanki małpy z klawiszem. żaden aj waj. ale fajnie bo przez chwile widać walke Konga z gigantyczną ośmiornicą, co zaraz wyjaśnie.

Godzilla kontra MechaGodzilla (1974) - no to był stolec. częśći Godzilli było w chuj. widziałem 3 (nie widziałem tej najnowszej z Reno bodajże), ta była najgorsza. mamy jakąś dynastie opiekującą się jakimś Cesarem (monster co wygląda jak pies, taki kudłatek z oklapłymi uszami), Godzille co jak zawsze wyłazi na spacer z wody żeby coś rozjebać i kosmitów ze swoją MechaGodzilla. na tym sie najbardziej wynudziłem. chujowa fabuła, bla bla bla i śpiewy, prowadzą do ostatecznego pojedynku. tylko dla fanów serii.

 IT come form beneath the sea (1955) - HA! i tu wspomne o tym o czym napomknąłem. Film opowiada o gigantycznej ośmiornicy(też chyba jakaś po promieniowaniu zdzira), która atakuje statki na morzu i miasta. też kupsztal, ale co ciekawe. wyczytałem w wikipedii że na początku Godzilla miała być właśnie wspomnianą ośmiornicą. widać ktoś się uparł na tą ośmiornicę i film z nią zrobił. później nasza bohaterka dostała wpierdol w KK vs G.

Jerycho (serial) - tak. tematyka Falloutopodobna mnie się trzyma. obejrzałem dopiero ponad połowe pierwszej serii. powiem tak: serial jest ok. podoba mi się symulacja życia małego miasteczka w tej sytuacji. jedynie drażni to jaki z tego się robi obyczaj. ten kocha tą, ta się zakochała w tym, a ten sra. takie wątki są pewnie potrzebne, ale przez to czasami serial wygląda jak zwykły obyczajowiec z narzuconym na siłe wątkiem wybuchu. ale tylko czasami. serial naprawde daje rade.

Police Squad! (1982 serial) - też retro. pierwowzór Nagiej Broni z Leslie Nielsenem. wyszło tego tylko 6 odcinków i przyznam że 4 pierwsze były super. nie jestem pewien 5, ale ostatni był totalną klapą. ktoś wymyślił że z jajcarskiego serialu zrobią kampanie antynarkotykową i się zesrało.  jak ktoś lubił Nagą Broń, polecam. pare gagów się powtarza, ale naprawde warto.  

Swołocz - ruski film o dzieciach, szkolonych na zabójców w czasach II W.Ś. średniak.

Wrestler- nówka sprawa. Micheal Rourke gra wrestlera. Shit! myślałem że to taka dobra charakteryzacja. a ten gościu jest już poprostu tak wyniszczony po botoksie i imprezowaniu że wygląda źle;) film opowiada o życiu starego już zapaśnika, który już nie nadaje się do pracy w swoim zawodzie. wzloty, upadki. ciekawy scenario. fajne zakończenie. pare nagród. WARTO.

AFROSAMURAI: ressurection - iloś anime jakie obejżałem w swoim życiu chyba zliczył bym na palcach jednej ręki. pamiętam że podobały mi się Akira, Ghost in the Shell i AS:R. film jest poprostu wyjebisty. Afro, samuraj który nieźle narozrabiał w poprzedniej części filmu (której nie widziałem), teraz sobie żyje na uboczu. odnajdują go starzy znajomi (nie pamiętam imion, ale był gościu przebrany za pluszowego  misia z siostra na motorze)  spuszczają wpierdol Afro, zabierają reszteczki zwłok ojca Afro i spadają. te pozostałości chcą wykorzystać do tego aby ożywić ojca Afro, a potem zabić go powolną śmiercią. wszystko poto żeby nasz bohater ruszył do nich dupe i spuścił im wpierdol. Kreskówa jest bardzo ładnie namalowana, robi zajebiste wrażenie. głosu, jak to ja nazwe alterego-Afro,  użycza sam Samuel L Jackson (TAK! ten co nienawidzi pieprzonych węży w samolocie). tak więc też bardzo gorąco polecam.

Postal - jestem fanem serii. wiem że Uwe Boll przeważnie jebie ekranizacje gier. ale tu wyszła komedia i to nie najgorsza (choć nie wysokich lotów). film leci jakieś półtorej godziny i choć miejscami brakuje tu tempa, film się gubi, to tylko po to żeby zaraz znowu go nabrać i rzucić jakimś gagiem z którego mało nie zjebałem się z mojego rozklekotanego krzesełka.  fajnie że Uwe zdecydował się bardzo dużo czerpać z drugiej części gry. jest wnerwiony koleś (który na początku jest cipką), lalka kroczuć, talibowie i tłumik z kota. film dla fanów serii i głupowatego humoru.

Step Brothers - Will Ferell i John Reilly w tzw. buddy movie. czyli film opowiadający o przyjaźni. chodzi o to że jeden i drugi w wieku prawie 40 lat, dalej prowadząc dziecinny tryb życia, mieszkają ze swoim jednym rodzicem. matka jednego i ojciec drugiego się spotykają, zakochują i żenią, a bohaterowie zostają braćmi przyrodnimi. na początku goście się nie znoszą, napierdalają, wyzywają i trują sobie życie, po czym stają się nierozłączni. nie wiem co ten duet ma w sobie, ale razem są nie do rozjebania (patrz Talladega Nights). film jest bardzo bradzo bardzo wart zobaczenia.

Talladega Nights - znowu wspomniany duet. komedia opowiada o kierowcach wyścigów nascar. tematyka z dupy. i gdyby nie przypadek, pewnie wogóle bym tego nie oglądał. ten właśnie wspomniany przypadek sprawił że obejrzałem komedie na której już dawno się tak nie ryłem ze śmiechu. nie będe wiele opowiadał, Ferell jest gwiazdą nascar, Reilly jego najlepszym przyjacielem i kumplem z teamu który pozostaje w jego cieniu. na horyzoncie pojawia się Sasha Baron Cohen w roli francuskiego kierowcy chcącego utrzeć nosa głownemu bohaterowi. niby proste, ale jest tyle świetnych gagów że film naprawde warto oglądać. na poziomie Step Brothers, albo lepiej:)

Casino - ehh no muszę o tym napisać. Martin Scorsese, spec od gangsterskich bajek, stworzył film. i w tym filmie wystąpiły gwiazdy takie jak De Niro, Pesci i Sharon Stone. film oparty na faktach i trwa sobie 3 godziny. i KURWA, ogladając go marzyłem o tym żeby się skończył. nie polecam. film zamula, i tylko miejscami coś się dzieje.widać dobra obsada (patrz Domino, też chujowo, choć obsada bardzo fajna), ciekawa historia i dobry reżyser nie wystarczają aby film był dobry. nie chce dużo pisać o tym filmie. ale jak macie ochote na gangsterski film i 3 godziny czasu... to wybierzcie Scarface'a. 

uffffffff. to tyle na dziś z filmów. ale się rozpisałem.

teraz polece rysunki:

na dole widzimy mały quiz, maźnięty szybko i wrzucony na dig-piarda(oczywiście już to ukryli, bo brak wartości artystycznych)


tu taki mały staroć sprzed 2 lat znaleziony na dysku. postać autentyczna (no prócz odcietych rąk i dynamajtu), spotkana w autobusie.


oooo to ostatnio też machnąłem. przeorbiłem 9 zeszytów Battle Pope'a, który moim zdaniem jest świetny. i tak wyszedł mał fanart.

tu na dole najnowsza sprawa. w ostatnim poscie wspominałem jak to wymyśliłem sobie że znajde wszystkie diamenty w farcry2. pomysł z dupy. nie polecam nikomu, chyba że dla tropheów na ps3. w szczęściu że to już koniec. chciałem sobie to jakoś  upamiętnić, i do głowy przyszło mi takie coś. fakt faktem fabuła z dupy. ale to mój pierwszy tak ładnie pokolorowany komiks w photoshopie:)

tu taki bonus który rysowałem dla mojej Laury, która potem to wykorzystała na zajęciach z dziećmi na feriach.


i na koniec Hubi w wersji comic villain.


i to by było tyle na dziś. rozpisałem się o filmuchach. pokazałem to co ostatnio natworzyłem i dało się pokazać. ciągle mam nadzieje że zaczne częściej robićtu te wpisy. tak wieć. zapraszam na Slipknot, na WSK i do odwiedzania i komentowania mojego bloooooooga.

Kończe wpis i teleportuje się na Enterprise. 

Ave wam i siewka

2 komentarze:

stab pisze...

farsraj zajebisty. i ładnie pokolorowany :)

spud pisze...

a dziękować:)